Przed czterema laty Jacek Brzuszkiewicz z lubelskiej redakcji „Gazety Wyborczej” zajął się pralnią chemiczną działającą w bloku mieszkalnym. Mieszkańcy walczyli o jej zamknięcie. Skarżyli się na bóle głowy, a w jednym z mieszkań siedmioletnie dziecko zemdlało podczas kąpieli. Sanepid wykrył przekraczające normę stężenie związku wydzielającego się podczas prania chemicznego. Wojewódzki inspektor sanitarny i wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego nakazali zamknąć zakład. Jego właściciel odwołał się do sądu administracyjnego. Przewodniczącym składu i sprawozdawcą był sędzia Maciej Kierek. W październiku 2003 r. sąd uchylił decyzję o zamknięciu pralni, powołując się m.in. na opinię eksperta powołanego przez właściciela pralni. Podważał on ustalenia sanepidu.
Wcześniej mieszkańcy bloku dotarli do kobiety, która widziała właściciela zakładu i Kierka na działce należącej do sędziego. Po publikacji „Gazety” sprawę Kierka badał rzecznik dyscyplinarny NSA. Odmówił jednak wszczęcia postępowania, bo nie zdołał udowodnić, by rzeczywiście na działce sędziego doszło do spotkania. Wtedy sędzia wytoczył Jackowi Brzuszkiewiczowi proces o zniesławienie. Wczoraj zapadł wyrok. Dziennikarz został skazany na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata, 5 tys. zł grzywny i przeprosiny na łamach kilku gazet. Cały proces był tajny. Sędzia Agnieszka Smoluchowska z Sądu Rejonowego w Lublinie nie zezwoliła na upublicznienie uzasadnienia wyroku.
czytaj więcej: Skazany za tekst o sędzim | Temida obiektywnie ślepa Gazeta Wyborcza