Dwudziestu lotników zginęło. Tylko ich bliscy pojmują prawdziwe rozmiary tragedii, do której doszło podczas feralnego lądowania transportowca CASA C-295M w Mirosławcu… Dlatego tak bardzo razi mnie przedmiotowe traktowanie ofiar przez polityków i granie tragedią w imię racji stanu, rzekomego dobra Wojska Polskiego, Polski, rządu itp.
Komisja Badania Wypadków Lotniczych ogłosiła swój raport dopiero dwa miesiące po ustaleniu przyczyn katastrofy. Powodu upadku samoloty było wiadome w kręgach wojskowych i rządowych na długo przed pogrzebami lotników, na początku lutego br. Wtedy to z powodu wykluczenia awarii samolotu wznowiono loty tego typu transportowców.
Od początku (spór o powiadomienie prezydenta) tragedia był wykorzystywana przez polityków. Kapitał zbili na niej wszyscy – zarówno rządzący jak „opozycyjny” prezydent RP. Odłożenie upublicznienia informacji o przyczynach tragedii było im na rękę. Tak dobrze wypadali podczas uroczystości żałobnych. Stali na eksponowanych miejscach gdy chowano ofiary katastrofy i kiedy odsłaniano pomnik poświęcony „pokonanym przez los” Wiedzieli doskonale. że wśród tragicznie zmarłych są ci, którzy los sprowokowali, a raczej byli bezpośrednimi sprawcami tego losu…
Do pełni tego obrazu brakuje tylko polowania na czarownice – szukania winnych wśród tych, którzy nie mieli decydującego wpływu na katastrofę. To prawdopoodbny kierunek bo jeśli wszystkich zmarłych uznano za bohaterów, to trzeba znaleźć innych winnych. Jeśli ktoś zostanie teraz za katastrofę ukarany – będzie to kolejnym fałszywym akordem tej kakofonicznej symfonii.
Nie dziwię się, że 56 lat temu sfałszowano przyczyny katastrofy bombowca Pe-2 w Poznaniu. Można to jakoś zrozumieć i tłumaczyć panującym wówczas w PRL totalitaryzmem. Teraz jednak, w demokratycznym kraju, także jesteśmy także świadkami zafałszowań. I mam niedparte poczucie, że gdyby nie udział polityków i nie generalskie gwiazdki niektórych tragicznie zmarłych – wyjaśnianie tej sprawy miałoby inny przebieg. Bliższy przykrej, tragicznej prawdy…