Ładnych kilka lat byłem reporterem sądowym, spędzałem po parę godzin dziennie na rozprawach, przeglądając akta, rozmawiając z ofiarami i oskarżanymi, obrońcami i prokuratorami. Dlatego czułem w ostatnich miesiącach obrzydzenie słuchając i czytając w większości monotematyczne, jednostronne relacje dotyczące sprawy Jakuba T.
Załóżmy, że Jakub jest Anglikiem oskarżonym o zgwałcenie mieszkanki Polski… Wtedy zamiast słyszeć argumenty, że w nocy, gdy popełniono przestępstwo T. miał inną koszulę dowiedzielibyśmy się z polskich mediów, że z nieznanych powodów Jakub stracił akurat tę koszulę, którą nosił w dniu, gdy doszło do gwałtu… Gdyby był Anglikiem, a ofiarą była Polka to czytalibyśmy i słuchalibyśmy nie na temat przykrej sytuacji podejrzanego za kratkami, tylko na temat brutalności gwałciciela, dotkliwości zadanych ran i wciąż złego stanu zdrowia ofiary… Gdyby T. był podejrzanym o zgwałcenie mieszkanki naszego kraju, zamiast bełkotu na temat rzekomej nieskuteczności badań porównawczych DNA dowiedzielibyśmy się jaka to sprawdzona i skuteczna metoda (i przypomniano by, że to dzięki badaniom DNA uratował swoją głowę niejeden skazany niewinnie na śmierć w USA w czasach, gdy nie robiono tam badań DNA). Zamiast słuchać rozmów z adwokatem dowodzącym niewinności jego klienta i bliskich T., słuchalibyśmy wypowiedzi oskarżającego go prokuratora i argumentów policjantów, którzy tropili podejrzanego…
Setki razy słyszałem z ust kolegów i koleżanek dziennikarzy, że jakoby T. jest niewinny, a policja zrobiła z niego kozła ofiarnego. Jakoś nie wierzę, że usłyszałbym to samo, gdyby Jakub był Anglikiem…