Pracując nad smutnymi kartami działalności niektórych duchownych z Towarzystwa Chrystusowego oczekiwałem ataku. Przyznam jednak, że nie spodziewałem się rozstrzelania mnie w kościołach diecezji łomzyńskiej przez zarządzającego nią bp Stanisława Stefanka. Przyznaję się także, że łudziłem się, że zainspiruję dziennikarzy (szczególnie katolickich, dla których powołanie powinno być wartością szczególną, a jego niszczenie czynem niegodnym) do spojrzenia na poruszone sprawy z punktu widzenia ofiar. Łudziłem się też, że zachęcę członków TChr do zbadania przeszłości. Pomyliłem się. Skończyło się na atakach personalnych, argumentach emocjonalnych i przewrotnej retoryce.
Najbardziej obrzydliwie postąpiły media publiczne, chociaż to akurat na nich (wszak płacimy abonament bez względu na stosunek do historii PRL) ciąży szczególna powinność w dążeniu do obiektywnego przedstawiania zdarzeń. PAP, regionalne państwowe stacje telewizyjnej i rozgłośnie radiowe (w tym wielkopolskie „Radio Merkury”), a nawet „Rzeczpospolita” skrzętnie przemilczały oba moje artykuły o chrystusowcach. Za to z wielkim hukiem przedstawiły ich krytykę opartą wyłącznie na gromiącym mnie liście pasterskim bp Stefanka. Poza mediami z województwa podlaskiego (które sporo pokręciły, ale zachowały jednak standardy dziennikarstwa) nikt nie zwrócił się o do mnie choćby z drobnym zapytaniem o stanowisko, chociaż wymieniano mnie z nazwiska…
Za to w mediach katolickich pojawiły się argumenty. Retorykę i siłę dowodów na niewinność bohaterów publikacji najlepiej uwidacznia fragment artykułu z „Naszego Dziennika” powtórzony w „Radio Maryja” cyt. <„Służba Bezpieczeństwa miała agenta we władzach największego polskiego zgromadzenia zakonnego” – poinformował Krzysztof M. Kaźmierczak, autor artykułu. Jest to nieprawda, gdyż Towarzystwo Chrystusowe nie jest największym zgromadzeniem zakonnym w Polsce. W jakim celu już na wstępie artykułu użył kłamstwa?>. Jak wielka musi być chęć znalezienia dziury w całym, że autor katolickiego pisma, Sebastian Karczewski zaprzecza faktom (=kłamie?), które powinien znać jako katolik? Przypominam szanownemu autorowi, że Towarzystwo Chrystusowe dla Polonii Zagranicznej jest jednym z nielicznych powstałych w Polsce zgromadzeń męskich, a wśród nich jest bezdyskusyjnie największym. Działają wprawdzie w Polsce zgromadzenia bardziej liczne (np. franciszkanie), ale nie mają one polskiego rodowodu, tak jak TChr. Podobnych wagą argumentów S. Karczewski używa więcej. Ba, dowiedziałem się nawet, że moje artykuły już w styczniu 2007 roku zapowiadało… Biura Prasowe Stolicy Apostolskiej.
Dlaczego widząc perspektywę wylania na głowę wiadra pomyj zdecydowałem się nie zapomnieć o zniszczeniu powołania i o nie licującym z chrześcijańskimi zasadami postępowaniu biskupa? Uważam niezmiennie, że rolą dziennikarza jest wyjaśniać i przedstawiać także sprawy wzbudzające kontrowersje, trudne do powszechnego zaakceptowania. Dotyczy to zarówno tematyki gospodarczej, politycznej jak i religijnej, gdyż każda z tych sfer jest częścią naszego życia. A że jestem osobą, dla której chrześcijaństwo jest czymś więcej niż światopoglądem to kierowała mną nie tylko dziennikarska dociekliwość, ale również powinność nie przemilczania trudnej prawdy… Nie wystarczy nakleić plaster na dziurę w głowie, by kuracja zakończyła się sukcesem.