Jak podało „Życie Warszawy”, Najsztub ocalił głowę, bo – w obawie przed zbytnim rozgłosem – nikt nie chciał przyjąć zlecenia na niego. Do mordu, którego motywem miały być jakieś rozliczenia finansowe, miało dojść w Krakowie. Media sugerowały, że zabójstwo mógł zlecić biznesmen z Podhala, któremu córce Najsztub udzielił schronienia. Sprawę prowadziła Prokuratura Apelacyjna w Warszawie.
czytaj więcej: Zleceniodawcom zabójstwa Najsztuba grozi dożywocie Wprost.pl