Przyznam, że kiedy pierwszy usłyszałem o zatuszowaniu sprawy pornografii dziecięcej w ABW nie dowierzałem. Myślałem, że to wymysł, efekt sprawy Blidy, która odbiła się na wizerunku Agencji. W końcu tajne służby stoją w walce z tego rodzaju przestępstwami po tej samej stronie co organy ścigania – policją i prokuraturą. Wprawdzie takie instytucje jak UOP czy ABW są głównie po to, by wiedzieć (bo wiedzieć to kontrolować), ale nie zwalnia to ich od stosowania się do obowiązującego prawa. A Kodeks Karny nie pozostawia żadnych złudzeń – pornografia dziecięca to przestępstwo poważne i ścigane z urzędu. Nie dosyć tego, przestępstwem jest także ukrywanie wiedzy o takim przestępstwie.
Kopia dokumentacji UOPu, która dysponujemy i dołączone do niej wydruki zdjęć są zbyt bulwersujące, by je publikować. Nie pozostawiają jednak wątpliwości. Funkcjonariusz nie trafił na te łamiące prawo materiały przypadkowo. Sprawozdanie z monitoringu komputerów pokazuje, że zajmował się hardcorowymi zdjęciami na co dzień, czasem po 2-3 godziny dziennie, przez długi czas (kontrola trwała 3 miesiące). Można jakoś zrozumieć słabość człowieka, ale trudno pojąć postępowanie jego przełożonych. W czasie, gdy Zbigniew Ziobro zaostrzał sankcje za pornografię dziecięcą M. został prawą ręką szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Artykuł o zatuszowaniu w ABW sprawy pornografii dziecięcej można przeczytać w dzisiejszym wydaniu „Polska – Głos Wielkopolski” oraz online tutaj