Zajmuję się zabójstwem Jarka Ziętary niemal tak samo długo, jak jestem dziennikarzem, już 16 lat. Może dlatego trudno, by w tej sprawie zdziwiło mnie jeszcze coś w postępowaniu organów państwa (wrażliwość stępiło we mnie do reszty wigilijne spotkanie z premierem Jerzym Buzkiem w 1999 roku, z którego wielkich deklaracji zajęcia się Ziętarą przez podległe mu agendy wyszło mniej niż zero). Pewnie dlatego nie zaskoczył mnie minister Ćwiąkalski swoją odpowiedzią na list otwarty poznańskich dziennikarzy…
Szczerze przyznaję, że nie spodziewałem się, że list przyniesie efekt zgodny z intencją apelu, czyli wszczęcie i przeniesienie śledztwa do prokuratury spoza Wielkopolski. Poza macierzystą „Polską” krajowe dzienniki i tygodniki sprawę listu przemilczały, mimo iż prośby o jego publikacje i zajęcie się sprawą osobiście wysłałem do naczelnych i sekretarzy wszystkich ogólnopolskich redakcji. Co innego, gdyby Jarek był dziennikarzem z Warszawy – wtedy pewnie byłoby o jego zagadkowej śmierci głośno, ale jakiś tam Ziętara z prowincji? Dla niego żaden Lis czy Olejnik nie zamkną się protestacyjnie w klatce, nie będą w swoich programach wygłaszali tyrad o upadku państwa i demokracji w związku z niewyjaśnieniem zabójstwa dziennikarza… Także w związku z tą medialną ciszą stawiałem na ogólnikową odpowiedź ministra, taką typu „wszystko zrobiliśmy, wszystko jest OK”. Taką, jakich wiele otrzymywał wcześniej ojciec Jarka. Może dlatego powinienem zdziwić się listem od Zbigniewa Ćwiąkalskiego, bo wykracza poza schemat wypracowany przez jego poprzedników. Minister zadał sobie nie tylko trud własnoręcznego podpisania listu (inni ministrowie zasłaniali się podwładnymi lub faksymilami), ale – przede wszystkim – podał w nim kilka konkretów, które wskazują, że odkurzono zapomniane od 9 lat akta śledztwa…
Minister pociagnął za kilka sznurków, ale czy wyniknie z tego coś więcej? Sprawa jest nadal w zawieszeniu. Może nieco bliżej wyjaśnienia, ale wciąż o wiele za daleko. Również dlatego nie zaskoczyła mnie odpowiedź na list otwarty…
Zdziwię się, jeśli ożywienie prokuratury w sprawie Jarka nie skończy się na piśmie prokuratora generalnego. Zdziwię się, jeśli śledztwo trafi w ręce prokuratorów i policjantów, którzy rozwiązali już niejedną zagadkę zabójstwa. Zdziwię się, obiecuję. Bardzo chciałbym się zdziwić…
PS. Przy tej okazji serdecznie dziękuję wszystkim koleżankom i kolegom, którzy podpisali się pod listem do ministra sprawiedliwości. A tym, którzy nie chcieli go podpisać życzę… zrozumienia w pełni sensu tego, czego nie zrobili…