Teczki Dariusza Matelskiego , TW „Leńskiego” przeglądałem w IPN ponad rok temu. Są prawdziwym rodzynkiem, bo poznańska Służba Bezpieczeństwa dosyć gruntownie posprzątała po swoich donosicielach. Po większości ich teczek nie zostały nawet okładki, a akurat dokumentacja TW „Leńskiego” ocalała i to prawie kompletna. Mimo to przeglądałem ją bez specjalnego zainteresowania. Nie widziałem powodu, by pisać o tym na kogo i co donosił agent. Wydawało mi się, że wszystko już w sprawie Matelskiego zostało powiedziano odkąd w 2005 roku upubliczniono, że był TW. Jego historia była znana i nie było powodu, by do niej wracać. Myliłem się…
Dariusz Matelski próbuje pisać swoją historię. Szczegółowo wylicza osiągnięcia naukowe, na bieżąco przeredagowuje biogramy w Internecie i cenzuruje wpisy o swojej agenturalnej przeszłości. Publikację o kombatantach Czerwca’56 umieścił w swoich życiorysach jeszcze zanim trafiła ona do księgarń. Nie ma jednak co się łudzić, że pisząc pierwszy raz książkę dotyczącą poznańskich opozycjonistów chciał rozliczyć się ze swoją ciemną przeszłością…
Wczoraj, widząc uciekającego przede mną po schodach Dariusza Matelskiego zastanawiałem się przed kim, przed czym tak ucieka. Przed dziennikarzem zadającym mu pytania? Przecież przywykł już do artykułów na swój temat. A może raczej przed koniecznościa zmierzenia się ze swoją przeszłością? Jeśli tak, to szansę te stracił. Po raz kolejny.
Jeśli dr Matelski nadal będzie uciekał, to nie pomoże mu pisanie przez niego historii. Choćby nie wiem jak się starał, choćby napisał paredziesiąt kolejnych książek i artykułów. Choćby z równą jak dotąd starannością i szybkością wymazywał niechlubną prawdę ze swojego życiorysu w Wikipedii to i tak nie ucieknie. Będzie nadal niewolnikiem swojej historii. Z własnego wyboru.
O książce Dariusza Matelskiego TW „Leńskiego” czytaj tu i tu