Od kilku miesięcy piszę w „Polsce Głosie Wielkopolskim” na temat nieprawidłowości dotyczących inwestycji prowadzonych przez Zakład Komunalnych Zasobów Lokalowych. Władze miasta skrzętnie ukrywają przed nami wyniki audytu, który zawiera ustalenia kontrolerów dające podstawy sądzić, że doszło do niegospodarności i nadużyć.
Szef komisji rewizyjnej Rady Miasta Poznania, któremu w końcu magistrat umożliwił wgląd do audytu (ale bez możliwości uzyskania lub wykonania kopii) stwierdził po jego lekturze, że sprawą powinna zająć się prokuratura i to z urzędu, na podstawie publikacji medialnych. Także czytelnicy nie mają wątpliwości, że inwestycje ZKZL to temat dla organów ścigania. Jeden z nich pod artykułem napisał wręcz niniejszym donoszę o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez b. dyrektora ZKZL oraz członków zarządu miasta Poznania. Podstawą są pojawiające się od pewnego czasu informacje prasowe na temat poważnych nieprawidłowości w realizacji programu rewitalizacji budynków stanowiących własność komunalną.
Obywatelskie poczucie sprawiedliwości od jej rozumienia przez organy stojące na straży prawa dzieli jednak cały ocean. Świadczy o tym odpowiedź jaką otrzymałem od rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu na pytanie, czy podjęto czynności wyjaśniające dotyczące inwestycji ZKZL: informuję, iż w publikacji „Wiemy, dlaczego audyt jest tajny. Nieprawidłowości w ZKZL” nie ma informacji, które powodowałyby konieczność podjęcia przez prokuraturę czynności sprawdzających.
Zastanowiło mnie słowo „konieczność”. Szukałem w kodeksie karnym i kodeksie postępowania karnego – nie ma tam nic o konieczności w kontekście podejmowania działań przez organy ścigania. Jest natomiast mowa o wszczynaniu śledztw, gdy „zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa”.
Radny widział audyt i tym uzasadnia swoje podejrzenia popełnienia przestępstwo. Czytelnicy, mieszkańcy Poznania relacjami radnego i naszymi ustaleniami o nieprawidłowościach uzasadniają podejrzenia przestępstwa. Prokuratura jednak z góry wie, że przestępstwa nie ma, chociaż ani audytu nie widziała, ani tego, co działo się w ZKZL nie próbowała nawet badać.
Według słownika „konieczność” to „coś czego nie da się uniknąć”. Faktycznie, prokuratura może uniknąć (i skutecznie to czyni) sprawdzania, czy wielomilionowym, społecznym majątkiem ZKZL zarządzano właściwie. Nie uniknie jednak społecznej oceny tego uniknięcia. I nie wymiga się przed zapłatą za to uniknięcie. Ceną tą nie jest tylko potencjalna bezkarność ewentualnych sprawców nieprawidłowości. Cena jest wyższa, jest nią nadszarpnięcie społecznego poczucia, że takie instytucje jak prokuratura istnieją po to, by w imieniu obywateli sprawdzać, czy nie doszło do przestępstwa, gdy istnieją wskazujące na to przesłanki.